wtorek, 14 września 2010
niedziela, 18 lipca 2010
poniedziałek, 14 czerwca 2010
Kontinuum
Uświadomiłam sobie właśnie jakie wszystko jest ulotne i kruche. Wydawało mi się że umiem pewne rzeczy zatrzymać, ale nie... To było kiedyś miejsce mojego życia, mój zaciszny kącik pod sufitem, a teraz... już go nie ma... A karminowa chusta robi za zasłonkę dla zacisznego kącika Alika.
Zagłębiam się bardzo powoli w teorię kontinuum. Staram się żyć każdego dnia lepiej, inaczej. Po swojemu przede wszystkim, ale dopiero teraz dzięki dłuugim rozmowom uświadamiam sobie że nie zawsze będę ja i mały okruszek (okruch już wcale nie chce w chuście siedzieć, nie chce już żeby mama pokazywała mu świat, woli dotknąć go sam). I należy pomyśleć o sobie. I wyszłam wreszcie z jakiegoś ochronnego kokonu... zderzyłam się z rzeczywistością. Boję się, mój strach jest pogłębiany przez to, że ile osób słyszy o moich planach, tyle tworzy się opinii. Jeszcze bardzo niepoukładane to wszystko, jeszcze nieporadne. Ale najważniejsze że mam kogoś kto mnie wspiera i dba o mnie wtedy kiedy ja zapominam. Cieszę się że "wyszłam z domu", cieszę się że WRÓCIŁAM. No i już sama nie wiem czy ten progres nam potrzebny czy nie?
Agata dzięki za fotkę, B. dziękuję za serce.
piątek, 16 kwietnia 2010
Ania, ach Ania :)
Czyli testowa lana mt w Łodzi :)
Tak sobie z Vamą spacerowałysmy, a Alik spał sobie spokojnie po ciężkim przedpołudniu (bylismy u lekarza a po za tym odzywa się bunt dwulatka, szkoda gadać:( W każdym razie w ferworze zajęć zgubilismy ulubiona niebiesko-zielona czapeczkę i dzieć aktualnie pozostaje bez nakrycia głowy...)
Wybaczcie że tyyle tych zdjęć, ale nie mogłam zdecydować które najlepsze, wszystkie mi się podobają :)
czwartek, 25 marca 2010
Z życia dwulatka
Cóż za cudowny dzień... Dobudził mnie kubek pyyysznej herbaty :) Szkoda tylko, że lodowatej i na moich plecach ;/ Przeslodki dzień, pościel właśnie się doprała i wywiesiła, zakupy się zrobiły. Jak cu-do-wnie. Zaczął się mój żywot z niesfornym-prawie-dwuletnim Alikem
sobota, 20 marca 2010
"zaświaty przyszły na świat i kręca się wokół nas
i pija ze mną herbatę i sadzą cynie po wsiach
do kina nie ma co iść, zostańmy tu w karty grać"
tu można posłuchać :)
Mehoffer i "Cynie" oczywiście chodzą mi dzisiaj po głowie razem z Budzyńskim, mieszanka dziwna, wybuchowa może trochę. Ale w ten pierwszy wiosenny dzień czuję sie raczej tak, nawet goździki zakupiłam, tylko słonko sobie poszło i na zdjęcia nie mają ochoty:
piątek, 19 marca 2010
Pewien weekend stadny, gdy wydawało się że wiosna przyszła
Miło było. Gnieść ciasto, pogaduchać, zachwycać się Leonem. Teraz jakby wszyscy o nas zapomnieli, Alik chory, więc w domu siedzę i kwitnę, a Młodego rozpiera energia. W dolinie jakiejś się znalazłam, sobą nie jestem chwilowo. Zwierzęciem stadnym jestem jak najbardziej, w ciszy i samotności męczę się strasznie. Rozpędziłam się, wróciłam do siebie, dużo się działo, jeszcze więcej miało się stać, a tu taki zonk. Staram się znależć jakieś pozytywy w tej sytuacji, no ale...
Zdjęcia zrobione przez Anię aniaurban.com
wtorek, 2 marca 2010
Nowe
Dużo sie działo, przeprowadzało się, dziergało, studiowało i nie, kangurowalo, roslo i uczyło codziennie czegoś nowego. Czasu nie było i możliwości, więc tutaj zastój wieelki.
No to zaczynamy od nowa :)
niedziela, 28 lutego 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)